Witajcie! Któż nie słyszał o czarnej masce do włosów z Planeta Organica? To chyba jedna z najbardziej rozpoznawanych masek tej marki. Jest tak samo znana jak maska drożdżowa Agafii i tak samo wiele dziewczyn chce ją wypróbować. Oczywiście mi też nie była obojętna i w końcu się na nią skusiłam. Nasza przygoda trwa już dość długo, bo prawie rok :) No opornie idzie mi jej zużywanie, raz się kochamy, innym razem nie. A dlaczego? Tego dowiecie się dalej, zapraszam.
Producent obiecuje wzmocnienie włosów, zahamowanie wypadania, a także regenerację i intensywne odżywienie. Maska ma pozostawić włosy pełne sprężystości, siły i blasku. Ma także zapobiegać rozdwajaniu się końcówek. A jak ma się do tego rzeczywistość?
Zerknijmy najpierw na skład.
INCI: Aqua with infusions of Organic Argania Spinosa Kernel Oil (olej arganowy), Organic Citrus Aurantium Amara Flower Oil (olej neroli), Laurus Nobilis Leaf Extract (olej laurowy), Olea Europaea Fruit Oil (oliwa z oliwek), Eucalyptus Globulus Leaf Oil (olejek eukaliptusowy), Lavandula Angustifolia (Lavender) Oil (olejek lawendowy), Origanum Vulgaris Extract (ekstrakt z lebiodki pospolitej); Cetearyl Alcohol, Glyceryl Srearate, Behentrimonium Chloride, Cetyl Ether, Isopopyl Palmitate, Cyclopentasiloxane, Dimethiconol, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Parfum, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Citric Acid.
Bazą maski jest olej arganowy, ale nie jest to jego czysta forma tylko "infusions of", więc tak naprawdę nie wiemy ile go tam może być. Olej arganowy znany jest ze swoich właściwości regenerujących, odżywczych i wzmacniających, zarówno skórę, jak i włosy. Kolejnymi składnikami maski są olej neroli i olej laurowy - oba znane są z właściwości przeciwłupieżowych, a także zapobiegają wypadaniu włosów, przyśpieszają ich wzrost. W masce znajdziemy także oliwę z oliwek, która zawiera mnóstwo witamin i minerałów, a także aminokwasy i białko. Oliwa normalizuje także pracę gruczołów łojowych. Obecny w składzie maski olej eukaliptusowy ma działanie przeciwbakteryjne i regenerujące, zaś olejek lawendowy odświeża skórę, wpływa pozytywnie na wydzielanie sebum, jest też bakteriobójczy, regeneruje włosy i zapobiega ich wypadaniu. W składzie znajdziemy też ekstrakt z lebiodki pospolitej znanej ze swych właściwości antybakteryjnych. Ogólnie parząc na składniki aktywne maska stwarza wrażenie idealnej dla skóry głowy, bo ma zapewnić działanie przeciw wypadaniu, pobudzić włosy do wzrostu, ograniczyć przetłuszczanie a nawet pomóc w walce z łupieżem. Ale czy jej działanie rzeczywiście idzie w tym kierunku? Wszak w składzie spotkamy też dwa silikony. W prawdzie jeden z nich jest lotny, drugi zaś łatwo zmywalny, to jednak mają chyba one trochę wpływ na samą skórę głowy. O tym jednak za chwilę, bo najpierw przedstawię kwestie techniczne produktu.
Kosmetyk przybywa do nas zamknięty w przezroczystym, plastikowym pojemniku. Nowy nie jest niestety niczym zabezpieczony. Pojemność to 300 ml. Na opakowaniu nie ma informacji ile czasu mamy na zużycie produktu od jego otwarcia. Na szczęście jest data ważności.
Pierwsze co rzuca nam się w oczy po otwarciu pojemnika to kolor i konsystencja. Barwa nie jest czarna, a taka trawiasto-bagnista, przypomina krem z wodorostów i niektóre osoby mogą mieć obawy przed nałożeniem takiej brei na włosy. Jednak zapewniam Was nie ma się czego bać, nawet włosom blond nic się nie dzieje :) Maska ma gęstą konsystencję, taką trochę wręcz masełkową, ale dobrze rozprowadza się na wilgotnych włosach. Oczywiście w momencie trzymania jej na głowie osobniki płci przeciwnej mogą słać w naszą stronę głupie komentarze lub spojrzenia, ale czego nie robi się dla urody :)
Zapomniałabym jeszcze o zapachu - jest on dość charakterystyczny, to taka oliwkowo-trawiasta woń. Na szczęście nie przypomina cuchnącego bagna, czy czegoś w tym rodzaju. Zapach trochę utrzymuje się na włosach po użyciu maski, nawet kiedy wysuszymy czuprynę.
Przejdę już do działania. Jak już wspominałam wyżej składniki aktywne zachęcają do stosowania maski na skórę głowy, ale czy silikony plus skalp to dobry pomysł? Według mnie i tak i nie. Wszystko zależy od stanu naszego skalpu. Jeśli jest suchy, napięty, ściągnięty, to maska spisze się rewelacyjnie. Jeśli natomiast skóra głowy szybko się przetłuszcza i ma problem z nadmiernym złuszczaniem, wtedy nałożenie czarnej maski na skalp to dość zły pomysł. Jako że z moją skórą głowy bywa naprawdę różnie, to czasem pozwalam sobie na użycie czarnej maski na skalp - zwłaszcza wtedy, kiedy skóra głowy jest napięta i sucha, tak jak cera nie posmarowana kremem. Najczęściej takie zjawisko występuje u mnie po farbowaniu. Wtedy maska idealnie koi i nawilża taką skórę. W innych przypadkach tylko ją niepotrzebnie obciąża i przyśpiesza przetłuszczanie. A jak zdziałaniem na długość włosów? Tutaj sprawa ma się też różnie. Kiedy prawie rok temu zastosowałam ją na włosy nie podcinane przez ok 4 miesiące, to efekty nie były zadowalające. Po prostu nie poradziła sobie z ekstremalnie wysuszonymi końcami. Zdecydowanie lepiej stosuje się ją na włosy regularnie podcinane - tak mniej więcej co półtorej miesiąca. Na takich daje dość dobre rezultaty, ale i tak nie dociąża końcówek w takim stopniu jakiego bym chciała. Włosy są miłe w dotyku, miękkie, lśniące, ale brak im tego czegoś, co postawiłoby tą maskę na podium. Jak dla mnie działa podobnie do odżywek, nie ważne czy trzymam ją na głowie pół godziny, czy pięć minut. Nie ułatwia też za bardzo rozczesywania moich rozjaśnianych włosów.
Podsumowując czarna maska Planeta Organica nie oczarowała mnie. Być może też za dużo od niej oczekiwałam po tych wszystkich zachwytach jakie czytałam o niej w sieci. Z jednej strony działa kojąco na napiętą skórę głowy, z drugiej może ją też obciążać, nawet jeśli zastosujemy ją przed myciem. Niby bezpieczną opcją wydaje się nakładanie jej na samą długość, ale po co w takim razie te składniki zapobiegające wypadaniu, pobudzające wzrost, czy regulujące pracę gruczołów łojowych? Być może lepiej zachorowałaby się gdyby nie miała silikonów w składzie, ale przecież nie zajmują one znów czołowych miejsc, tylko występują pod koniec INCI. Działanie na długość włosów w moim przypadku również nie powala, choć jest całkiem dobre, jednak jest w niej coś takiego, że nie sięgam po nią zbyt często. Zdecydowanie bardziej wolę działanie balsamów PO - Aleppo i prowansalskiego - one potrafią dać długości moich włosów prawdziwego kopa :)
Pojemność: 300 ml
Cena: od 21-30 zł
Dostępność: sklepy internetowe z kosmetykami rosyjskimi
Znacie tę maskę? A może stosowałyście inne maski Planeta Organica? Co możecie polecić?
Pozdrawiam,
sarinacosmetics :)
Przypominam o dziś kończącym się Walentynkowym konkursie z Delawell:
A także o trwających rozdaniach i konkursach :)
rozdanie przedłużone do 22 lutego |
A już niedługo czekają Was kolejne niespodzianki :)
Ja też miałam tę maskę i mnie nie zachwyciła, nie zauważyłam odżywienia, ani wygładzenia włosów. Ciężko określić ile ona ma tych dobroci w sobie, bo wszystkie składniki, a nie tylko olej arganowy, są rozpuszczone w wodzie (wszystko co wymienione jest aż do średnika to jest 'infusion', taki zabieg marketingowy rosyjskich marek), a potem już cetearyl alkohol, glyceryl, silikony, itp. Jednak wiele osób się nią zachwycało szkoda, że ja nie. ...
OdpowiedzUsuńSarino, jaką maskę poleciłabyśjako must havedla włosów rozjaśnianych?
jedyną maskę jaką dobrze wspominam, która potrafiła dać rozjaśnianym kłaczkom prawdziwego dociążającego kopa była arganowa maska Planeta Organica z tej serii Afrykańskiej. Szkoda tylko, że można ją stosować tylko na długość, bo inaczej może obciążyć.
UsuńSkład ma bardzo zachęcający !
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie do końca się u Ciebie sprawdziła... Ja z tej firmy miałam tylko mydło hammam i wspomniam je bardzo dobrze, było super i do kąpieli, i do mycia włosów ;)
OdpowiedzUsuńKiedyś miałam na nią ochotę ale teraz mam sporo innych które chcę wypróbować bardziej.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie zachwyciła. W sumie to ostatnio doszłam do wniosku, że o ile moja skóra kocha produkty naturalne, włosy niekoniecznie. Silikonów im trzeba i tyle :)
OdpowiedzUsuńNie używałam ;]
OdpowiedzUsuńMnie też nie zachwyciła. została mi jeszcze do przetestowania wersja oliwkowa.
OdpowiedzUsuńJak ja lubię te Twoje piękne zdjęcia :)
Sądzę, że u mnie nie dałaby rady :-(
OdpowiedzUsuńWygląd samej maski jest bardzo intrygujący, wygląda jak ,,zielone bagienko". Myślę, że jednak maska by u mnie nic nie zdiałała
OdpowiedzUsuńKolor maski powiem,jest ciekawy :) Będę musiała po nią sięgnąć ;)
OdpowiedzUsuńBuziaki
xo xo xo xo xo
Nic co z Maroko nie jest niestety dla mnie, bo Maroko oznacza olej arganowy w składzie (którego nie cierpię!) :P
OdpowiedzUsuńCiekawy ma kolor:)
OdpowiedzUsuńciekawe ile z niego przeczytałaś zanim napisałaś ten komentarz.... a rozumiem, żę link do Ciebie to taki dodakowy efekt buduj,ący reklamę? Zastanawiam się tak tylko... nie żebym się czepiała czy coś :P
OdpowiedzUsuńMiałam tą maskę i szczerze się przyznam, że gdy ujrzałam kolor to żadnych obaw o zieloność swoich włosów nie miałam :) Chociaż ja to z tych co to najpierw nakłądają a później myślą :)
OdpowiedzUsuńMaskę wspominam miło :)
Przed zakupem tej miałam złotą z tej serii i jeżeli miałabym porównywać to ta wygrywa w moim rankingu (złota wykazuje większą tendencję do obciążania) :) Teraz mam tajską i już tak z pół roku mam ją i mam :D
Skład na plusik i konsystencja również.. :D
OdpowiedzUsuńMam dokładnie takie same odczucia, na niepodcinanych włosach działa tragicznie ;)
OdpowiedzUsuńnie miałam tej maski, tylko czytając jej działanie u ciebie to nie wiem czy by poradziła sobie z moimi włosami, na skalp pewnie tak,ale co z długością... chociaż idę niedługo do fryzjera ściąć włosy to pewnie by dobrze działała
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że jej wygląd nie działa na mnie zachęcająco. Poza tym mój skalp należy to tych przetłuszczających się, więc chyba sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńczarna maska w zielonym kolorze :D nigdy jej nie miałam, szkoda, że nie zrobiła jakiegoś efektu 'wow'
OdpowiedzUsuńI któż ją nazwał czarną? Może Twoja się zepsuła? :D:D
OdpowiedzUsuńNiestety u mnie się w takim razie nie sprawdzi, bo mam mocno przetłuszczającą się skórę głowy. A już miałam takie nadzieje! :)
Ja bardzo lubię maski tego typu.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńwyglądem nie zachwyca, ale skład ma całkiem-całkiem :)
OdpowiedzUsuń